199 

po polsku


/ Spis
Tre¶ci /


Rozdzia³ 16
Powrót do zdrowia w ¯yciu po ¦mierci

Okoliczno¶ci, w których kto¶ wkracza do ¶wiata ¯ycia po ¦mierci mog± wp³yn±æ na wszystko, czego Tam do¶wiadczy. Dobrym tego przyk³adem jest babcia Marli. Poni¿sza historia George'a, który powróci³ do zdrowia po ¶mierci, oraz dlaczego by³o to konieczne, jest kolejnym tego przyk³adem. Jego historia pokazuje jak stan umys³u w chwili ¶mierci mo¿e wp³yn±æ na egzystencjê w ¯yciu po ¦mierci. Pokazuje równie¿ jak Pomocnicy radz± sobie w takich sytuacjach.

Zdarzenie to by³o dla mnie szans± dalszego uczenia siê i budowania zaufania do rzeczywisto¶ci ludzkiej egzystencji poza granicami ¶wiata fizycznego. Osoby, które ukoñczy³y program Instytutu nale¿± do nielicznych na ca³ym ¶wiecie, którzy wiedz±, ¿e mo¿na poznaæ okoliczno¶ci odej¶cia ukochanej osoby. Od czasu do czasu Instytut otrzymuje od takich ludzi pro¶by. Niektóre z tych pró¶b przekazywane s± mnie. Podobnie by³o w przypadku Toma, który skontaktowa³ siê ze mn± za pomoc± Internetu. Tom chcia³, abym zobaczy³ co siê dzieje z jego ojcem, Georgem. Poni¿ej podajê skorygowan± nieco wersjê e-maila Toma.
“Dot.: Linia ¯ycia, pro¶ba

Witaj, Bruce

Mam na imiê Tom. Jestem cz³onkiem Instytutu Monroe'a i klubu DEC, ukoñczy³em program Podró¿ przez Bramê. Poleci³a mi ciebie Shirley, w zwi±zku z moj± pro¶b± dotycz±c± Linii ¯ycia. Wczoraj, tj. w pi±tek, 16 czerwca, odszed³ od nas mój ojciec. Ma na imiê George i mieszka³ w Ottawie, Ontario, Kanada. Chcia³bym, aby¶ towarzyszy³ mu do w³a¶ciwego dla niego poziomu, je¶li jeszcze tam nie dotar³. Mam nadziejê, ¿e znajdziesz czas, aby spe³niæ moj± pro¶bê i z góry ci za to dziêkujê.
Serdeczne pozdrowienia,
Tom".

Odpisa³em na e-mail Toma, z³o¿y³em mu kondolencje i zapewni³em, ¿e w ci±gu nastêpnych dwóch tygodni sprawdzê co siê dzieje z jego ojcem. Wci±¿ niezdolny do pozbycia siê ostatnich drêcz±cych mnie w±tpliwo¶ci, da³em sobie pewien margines czasu w razie, gdyby kilkakrotnie nie powiod³o mi siê skontaktowanie z Georgem. Do tej pory jednak¿e zawsze mi siê udawa³o. Zawsze odnajdywa³em osobê, której szuka³em, lecz w±tpliwo¶ci wci±¿ mi szepta³y, ¿e byæ mo¿e którego¶ dnia ca³a ta szarada zawiedzie i wszystko wyjdzie na jaw. Brak pewno¶ci siebie sprawia, ¿e staramy siê unikaæ konfrontacji, a podjêcie siê nowego zadania odk³adamy do ostatniej chwili, przynajmniej przez jaki¶ czas. Pó³tora tygodnia pó¼niej stwierdzi³em, ¿e nie mogê tego ju¿ d³u¿ej odsuwaæ od siebie, po³o¿y³em siê wiêc na wodnym ³ó¿ku i wyruszy³em na poszukiwanie George'a. Trener zjawi³ siê niemal natychmiast.

– Mo¿e chcia³by¶ spróbowaæ metody odzyskiwania, której nie u¿ywa³e¶ ju¿ od jakiego¶ czasu?

– Cze¶æ, Trenerze. Co masz na my¶li?

– Pamiêtasz, czego nauczy³ ciê Shee-un?

– Tak. Nauczy³em siê skupiaæ uwagê na punkcie po¶rodku mojej klatki piersiowej i przez niego, w pewien sposób jakby zajrzeæ do ¯ycia po ¦mierci. Hm, dawno ju¿ tego nie robi³em.

– Z punktu widzenia zmian, których do¶wiadczy³e¶ odk±d Bob wprowadzi³ swoje poprawki, to mo¿e jest to dobry moment na ponowne wypróbowanie tego sposobu? – zaproponowa³ Trener.

– Rozumiem! Patrzenie przez punkt Shee-una i otwarcie czakry serca ³±cz± siê ze sob±, prawda?

– Mo¿na by tak to uj±æ – odpar³ Trener.

– Zobaczymy... wyczuwam punkt koncentracji mojej ¶wiadomo¶ci... w g³owie, jak zwykle... teraz czujê, jak przesuwa siê do ¶rodka klatki piersiowej...

– Tak w³a¶nie uczy³ ciê Shee-un, tak – przerwa³ Trener. – Nastêpnym razem mo¿esz po prostu skoncentrowaæ siê poprzez serce i zobaczyæ co siê bêdzie dzia³o.

– W porz±dku, Trenerze, dziêki.

– Pomy¶lnych ³owów.

Wyrazi³em zamiar skoncentrowania ¶wiadomo¶ci poprzez serce, a nie g³owê. Poczu³em delikatny, wibruj±cy ruch w tê i z powrotem, od g³owy do serca. Potem to uczucie umiejscowi³o siê po¶rodku klatki piersiowej. Odprê¿y³em siê, wyrazi³em zamiar odszukania ojca Toma i czeka³em na rozwój wypadków. Chwilê pó¼niej stwierdzi³em, ¿e stojê w jakim¶ pokoju.

Widzia³em holograficzny obraz w znajomej mi ju¿, ziarnistej bieli i czerni. Pomieszczenie wygl±da³o jak szpitalny pokój. Przede mn± le¿a³ na ³ó¿ku mê¿czyzna, spa³. Po prawej stronie ³ó¿ka sta³o krzes³o, na którym siedzia³a kobieta, chyba pilnowa³a pacjenta. Odwróci³a g³owê i spojrza³a na mnie, kiedy siê pojawi³em, witaj±c mnie samym tylko spojrzeniem. By³a bardzo szczup³a i krucha, mia³a jasne w³osy. Pilnowa³a go, pielêgnowa³a jak matka albo babka. Mia³em wra¿enie, ¿e jest w³a¶nie matk± George'a. Spojrza³a na niego daj±c mi w ten sposób znaæ, ¿e powinienem go obudziæ. Zak³adaj±c, ¿e w ogóle by³ to George, przysun±³em siê do ³ó¿ka.

– George... George! – zawo³a³em stanowczym tonem. Poruszy³ siê lekko i cicho westchn±³, ale siê nie obudzi³.

– George? – powtórzy³em g³o¶niej. Mrukn±wszy co¶ pod nosem, znów siê poruszy³.

– George, chcia³bym z tob± porozmawiaæ.

Usiad³ prosto i spojrza³ na mnie zamglonymi od snu oczami. Stara kobieta przy ³ó¿ku patrzy³a na niego uwa¿nie. A potem widzia³em ju¿ tylko jego twarz. By³a to twarz pod³u¿na, ciê¿ka, jakby za ciê¿ka dla niego.

– Kim jeste¶? – zapyta³ i ziewn±³.

– Mam na imiê Bruce.

– Dlaczego mnie obudzi³e¶? – Ton jego g³osu sugerowa³, ¿e wcale mu siê to nie spodoba³o.

– Twój syn, Tom, prosi³, ¿ebym sprawdzi³ jak siê miewasz.

– Aha.

Zdawa³ siê byæ bardzo zmêczony i pewnie nie chcia³o mu siê rozmawiaæ, postanowi³ wiêc jedynie odpowiadaæ na pytania i nic wiêcej. Sen by³ chyba czê¶ci± procesu zdrowienia zwi±zanego z tym jak umar³. Nie utkn±³ w Focusie 23; wiedzia³, ¿e przy jego ³ó¿ku siedzi kobieta. George potrzebowa³ po prostu trochê czasu, aby odpocz±æ po procesie ¶mierci. Znów siê po³o¿y³ i odp³yn±³ w sen. Nasza krótka rozmowa zakoñczy³a siê, a raczej zosta³a zakoñczona przez ow± kobietê. Spojrzeniem da³a mi do zrozumienia, ¿e powinienem wróciæ pó¼niej, je¶li w ogóle jeszcze chcê z nim rozmawiaæ. Odpar³em, ¿e wrócê, ¿eby sprawdziæ jak sobie radzi, a ona stwierdzi³a, ¿e po prostu wraca do zdrowia, a kiedy ju¿ wypocznie, bêdzie znów sob±.

Na podstawie moich poprzednich do¶wiadczeñ wiedzia³em, ¿e George ma siê dobrze. Czasami ludzie, których odnajdujê nie s± ¶wiadomi, ¿e wokó³ nich s± inni, aby im towarzyszyæ. W przypadku George'a tak nie by³o. Stoj±c tam i patrz±c starej kobiecie w oczy, widzia³em przeb³yski obrazów, które opowiedzia³y mi ich historiê. Ilekroæ George budzi³ siê sam z siebie lub za jej spraw±, wiedzia³, ¿e ona tam jest i co¶ do niego mówi. Czasami odpowiada³ na jej pytania, a czasami tylko s³ucha³ i znów zasypia³. Zdawa³ sobie sprawê ze swego otoczenia i móg³ siê komunikowaæ, wiedzia³em wiêc, ¿e nic mu nie jest. Nie musia³em nic dla niego robiæ.

Tym razem pos³u¿y³em siê metod± serca, jak to zaproponowa³ Trener, dziêki temu do¶wiadczenie to ró¿ni³o siê od poprzednich sposobem, w jaki komunikowa³em siê z ow± kobiet±. Przez ca³y czas mojego pobytu Tam nie powiedzia³a ani jednego s³owa. Tylko patrz±c mi w oczy, przekazywa³a wszystko, co chcia³a powiedzieæ. Odpowiada³a na ka¿de moje pytanie, ale mimo tego nie powiedzia³a ani s³owa.

Wys³a³em do Toma e-mail i opisa³em wszystko, co zasz³o. Zapewni³em go, ¿e jego ojciec radzi sobie ¶wietnie. Powiedzia³em mu te¿, ¿e za kilka tygodni znów odwiedzê George'a, a pó¼niej poinformujê Toma czego siê dowiedzia³em. Poni¿ej przytaczam e-mail Toma:
“Dot.: Dziêkujê

Witaj, Bruce

Dziêkujê za to, ¿e tak szybko mi odpisa³e¶. Bardzo mi pomog³o to, co opowiedzia³e¶ mi o ojcu. Nie dziwi mnie fakt, ¿e wraca do zdrowia; jego choroba trwa³a bardzo d³ugo. Nie chcê siê teraz wdawaæ w ¿adne szczegó³y dotycz±ce tego, jak umar³. Zachowujê wszystko, co do mnie napisa³e¶, wiêc im wiêcej informacji mi przy¶lesz, tym bardziej bêdzie autentyczne to wszystko. S±dzê jednak, ¿e sam to wiesz najlepiej. Ta kobieta istotnie mog³a byæ jego matk±, ale nie jestem tego pewien. Dowiemy siê wiêcej, kiedy ju¿ ojciec dojdzie do siebie. Doceniam i dziêkujê ci za to, co dla mnie zrobi³e¶. Dziêkujê, Bruce i czekam na twoj± nastêpn± podró¿.
Pozdrowienia i najlepsze ¿yczenia,
Tom".

Przez nastêpne dwa miesi±ce odwiedza³em George'a co jaki¶ czas i obserwowa³em proces rekonwalescencji. Za ka¿dym razem wykorzystywa³em metodê, któr± zaproponowa³ Trener, czyli skupia³em uwagê na sercu i wyra¿a³em zamiar odwiedzenia George'a. Stopniowo proces odnajdywania go zmienia³ siê. Zamiast zagl±daæ w trójwymiarow± czerñ i czekaæ na rozwój wypadków, stwierdza³em, ¿e znajdujê siê w jego pokoju w szpitalu zaledwie chwilê po wyra¿eniu takiego zamiaru. Jaki¶ czas zajê³o mi przyzwyczajenie siê do my¶li, ¿e nie muszê ju¿ stosowaæ mojej poprzedniej metody. Kilkakrotnie zdarza³o siê, ¿e gdy tak szybko zjawia³em siê w pokoju George'a, wydawa³o mi siê, ¿e nie jest to w³a¶ciwe miejsce. Wraca³em i zaczyna³em wszystko od nowa, stosuj±c moj± star± metodê “zagl±dania w trójwymiarow± czerñ". Zabiera³a wiêcej czasu, a ja zawsze l±dowa³em w tym samym szpitalnym pokoju. Stopniowo moje w±tpliwo¶ci dotycz±ce tej nowej techniki topnia³y i korzysta³em z niej coraz czê¶ciej. Czasami zdawa³o mi siê, ¿e jest zbyt ³atwa i wraca³em do starego sposobu. Zdaje siê, ¿e w moim przypadku budowanie zaufania jest procesem wolnym, wymagaj±cym nieustannego sprawdzania i upewniania siê, ¿e wszystko jest rzeczywi¶cie prawdziwe.

Kilka tygodni po mojej pierwszej wizycie, znów odwiedzi³em George'a. Wci±¿ spa³ przez wiêkszo¶æ czasu, a starsza pani wci±¿ siedzia³a przy jego ³ó¿ku. Kiedy spojrza³em w jej oczy, otrzyma³em najnowsze informacje dotycz±ce jego stanu zdrowia. Teraz czê¶ciej siê budzi³ i d³u¿ej pozostawa³ ¶wiadomy. Patrz±c na wiê¼ ³±cz±c± go z ow± kobiet±, u¶wiadomi³em sobie jej rolê. Kiedy spa³, George znajdowa³ siê w stanie przypominaj±cym sen, choæ raczej nic mu siê nie ¶ni³o. Raczej czeka³ na co¶. Za ka¿dym razem, kiedy siê budzi³ w szpitalnym pokoju, kobieta by³a obok niego, komunikowa³a siê z nim jak tylko potrafi³a. Ociera³a mu czo³o wilgotn± g±bk± i mówi³a do niego. Opowiada³a mu o wszystkim, co siê dzia³o, gdy on spa³. Przewa¿nie wie¶ci te dotyczy³y jego rodziny i tego, co rzekomo lekarze mówili o jego stanie. Zawsze zapewnia³a go, ¿e zdrowieje. George z kolei niewiele siê do niej odzywa³. Koncentrowa³ siê przewa¿nie na brzmieniu jej g³osu, ale s³ysza³ wszystko, co mówi³a. Ilekroæ twierdzi³a, ¿e wyzdrowieje, nie wierzy³ jej. My¶la³, ¿e mówi tak tylko z lito¶ci nad umieraj±cym cz³owiekiem.

Rozmawiaj±c z nim, budowa³a most porozumienia miêdzy nimi. By³a z Georgem zawsze, gdy siê budzi³. Trwa³o to wiele tygodni, wiêc pó¼niej kiedy siê budzi³, oczekiwa³, ¿e j± zobaczy ko³o swego ³ó¿ka. Raz by³ ¶wiadomy otoczenia i jej obecno¶ci, nie spa³, a potem znów zapada³ w owe puste delirium, nie¶wiadomo¶æ. Kobieta pracowa³a nad tym, aby budzi³ siê coraz czê¶ciej i ¿eby za ka¿dym razem, gdy wraca do ¶wiadomo¶ci, mia³ pewno¶æ, ¿e j± tam zastanie. Kiedy u¶wiadomi³em sobie jak wa¿ne by³o to, aby stworzyæ miêdzy nimi tê niæ komunikacji, poczu³em dla niej ogromn± wdziêczno¶æ.

Kilka tygodni pó¼niej znów odwiedzi³em George'a. Nie rozumia³em w pe³ni sensu jego snu, dlatego zmiana, jaka w nim nast±pi³a, by³a dla mnie niespodziank±. Patrz±c w oczy starej kobiety znów otrzyma³em najnowsze informacje o procesie rekonwalescencji, pozna³em tak¿e powody tej zmiany.

Proces umierania George'a by³ d³ugotrwa³y. Kiedy zjawi³ siê w szpitalu po raz pierwszy, mia³ nadziejê, ¿e jako¶ powoli pokona zabijaj±c± go chorobê. Przez d³ugi czas trzyma³ siê kurczowo tej nadziei, lecz w miarê postêpów choroby, nadszed³ czas, kiedy u¶wiadomi³ sobie, ¿e nie da jej rady. W koñcu podda³ siê i pogodzi³ z wyrokiem ¶mierci. W tym momencie przyj±³ jednocze¶nie za pewnik, ¿e ju¿ nigdy nie wyzdrowieje, ju¿ nigdy nie wyjdzie ze szpitala i nigdy nie odzyska zdrowia. W³a¶nie takie nastawienie sprawi³o, ¿e znalaz³ siê w takiej, a nie innej sytuacji w ¯yciu po ¦mierci. Przyj±³, ¿e choroba bêdzie czyniæ postêpy a¿ do samej ¶mierci i ¿e nic nie mo¿e zmieniæ tego faktu. Tu¿ przed ¶mierci± najpewniej znajdowa³ siê w stanie ¶pi±czki i nie by³ ¶wiadomy przej¶cia do ¯ycia do ¦mierci, kiedy opu¶ci³ swe cia³o fizyczne. Sposób, w jaki przyj±³ zbli¿aj±c± siê ¶mieræ sprawi³, ¿e czeka³ na ni±. Mimo tego, ¿e fizycznie ju¿ nie ¿y³, psychicznie wci±¿ zd±¿a³ ku ¶mierci, wci±¿ czeka³ a¿ umrze i nie rozumia³ ¿adnej z moich wizyt. Wiedzia³ tylko, ¿e musi jak najwiêcej odpoczywaæ, wiêc prawie ca³y czas spa³.

Zagl±daj±c w oczy kobiety, ujrza³em dalej dok³adnie moment, w którym George zmieni³ zdanie. To w³a¶nie by³o celem opiekunki od chwili, gdy przyby³a do szpitala.

Wyraz twarzy George'a, na której malowa³a siê ca³kowita rezygnacja, zmieni³ siê w promienny u¶miech nadziei, gdy pomy¶la³, Ja wyzdrowiej±, wyzdrowiej±! Wci±¿ nie¶wiadom tego, ¿e ju¿ umar³, my¶la³ w kategoriach zdrowia fizycznego. Widzia³ jak wraca do zdrowia i odzyskuje si³y.

Wyobra¿a³ ju¿ sobie jak opuszcza szpital, wraca do domu i znów ¿yje dawnym ¿yciem. Jego pe³ne nadziei oczy mówi³y: Nie wiem, jak to siê sta³o, co¶ musia³o siê staæ, kiedy bytem nieprzytomny. Niewa¿ne zresztaj Wygra³em, pokona³em chorob± i wyzdrowiej±! Zaczyna³ my¶leæ o przysz³o¶ci poza szpitalem i przesta³ czekaæ na ¶mieræ. Ta zmiana nastawienia by³a punktem prze³omowym w procesie jego prawdziwego wyzdrowienia.

Podczas moich poprzednich wizyt nie zdawa³em sobie sprawy, ¿e jego sen by³ stanem nie¶wiadomo¶ci wywo³anym za³o¿eniem, ¿e ju¿ nie wyzdrowieje, ¿e umrze. Nastawienie takie nie zostawia³o George'owi ¿adnej nadziei na przysz³o¶æ, nie potrafi³ wyobraziæ sobie siebie samego znów zdrowego. O w³asnej zbli¿aj±cej siê ¶mierci my¶la³ jako o stanie ca³kowitej nie¶wiadomo¶ci. Jakakolwiek ¶wiadomo¶æ otoczenia oznacza³a, ¿e jeszcze nie umar³; ¿e ci±gle jeszcze musi czekaæ na ¶mieræ. Kiedy zmieni³ zdanie, kiedy postanowi³, ¿e mimo wszystko po¿yje jeszcze trochê, znów zapragn±³ odzyskaæ zdrowie. Zadanie kobiety polega³o wiêc na tym, ¿eby podczas tych krótkich przeb³ysków ¶wiadomo¶ci zaszczepiæ w nim to przekonanie. Tylko on sam móg³ zmieniæ swoje nastawienie. A ona mia³a zrobiæ wszystko, co w jej mocy, aby mu w tym pomóc. Taka by³a jej rola. Dziêkuj±c kobiecie bez s³ów za pracê nad Georgem, wyrazi³em moj± wdziêczno¶æ za to, co robi³a. Kiedy opuszcza³em pokój, towarzyszy³ mi jej promienny u¶miech.

Dopiero wiele tygodni pó¼niej ponownie odwiedzi³em George'a. Tak wiele siê zmieni³o, ¿e nie by³em pewien czy wyl±dowa³em we w³a¶ciwym miejscu. Wycofa³em siê i wróci³em, oczywi¶cie do tego samego miejsca, za pomoc± starej metody. By³ to wci±¿ pokój w szpitalu, lecz tym razem George przechadza³ siê. Ubrany by³ w lekki szlafrok narzucony na pi¿amê, na stopach mia³ kapcie i chodzi³ od jednego koñca pokoju do drugiego. Zdawa³o siê, ¿e ca³kowicie wyzdrowia³ i dalej nabiera³ si³y. Kobiety, któr± spodziewa³em siê tam zobaczyæ, tym razem nie by³o. Obserwuj±c jak chodzi, ujrza³em w skrócie to, czego dokona³ od czasu mojej ostatniej wizyty.

Kiedy ju¿ zmieni³ zdanie i zacz±³ skupiaæ siê na wyzdrowieniu, w jego codziennym ¿yciu pojawili siê inni ludzie. Terapeuci, lekarze i pielêgniarki zaczêli towarzyszyæ mu w rehabilitacji w taki sposób, w jaki robiliby to w ¶wiecie fizycznym. Tak bardzo pragn±³ w koñcu wyj¶æ ze szpitala i wróciæ do swego dawnego ¿ycia, ¿e wspó³pracowa³ z ca³ych si³. Wraca³ do zdrowia szybciej ni¿ siê tego spodziewa³. To by³a jedna z zagadek, nad którymi my¶la³ chodz±c po pokoju. Zastanawia³y go te¿ niektóre rzeczy znajduj±ce siê w jego otoczeniu. Wszystko by³o po prostu zbyt doskona³e. Jego poprzednie do¶wiadczenia ze szpitalami nauczy³y go, ¿e zawsze pojawiaj± siê jakie¶ problemy, a tu wszystko toczy³o siê swoim rytmem.

Wszyscy, z którymi siê styka³, napominali delikatnie o jego obecnej, prawdziwej sytuacji. Aluzje te nigdy nie by³y nachalne, lecz zawsze mówi³y o tym co oznacza prawdziwy powrót do zdrowia i sprawia³y, ¿e zacz±³ siê wszystkiego domy¶laæ. Wszyscy dawali mu subtelnie do zrozumienia, ¿e nie jest ju¿ fizycznie ¿ywy i ¿e musi zacz±æ nowe ¿ycie w ¶wiecie, poza granicami ¶wiata fizycznego. Czu³, ¿e ju¿ w pe³ni doszed³ do si³ po chorobie, która go zabi³a, ale zaczyna³ rozumieæ, ¿e powrót ze szpitala do domu nie bêdzie dok³adnie tym, czego oczekiwa³. Rzeczywisto¶æ potwierdza³a jego podejrzenia, ¿e umar³ fizycznie, a to jest miejsce, do którego trafi³ po ¶mierci.

Chodzi³ po pokoju, rozmy¶la³ nad wszystkim i próbowa³ zaakceptowaæ swoj± now± sytuacjê. Wtedy po raz ostatni odwiedzi³em George'a. Najwyra¼niej zaczyna³ akceptowaæ i przystosowywaæ siê do nowej rzeczywisto¶ci, w której przysz³o mu teraz ¿yæ.

W d³ugim e-mailu opowiedzia³em Tomowi o moich trzech ostatnich podró¿ach do jego ojca. Podziêkowa³em mu za to, ¿e dostarczy³ mi mo¿liwo¶ci dalszego odkrywania tajników naszej, ludzkiej, egzystencji. To by³o moje pierwsze do¶wiadczenie z kim¶, kto przechodzi³ proces rekonwalescencji po ¶miertelnej chorobie. Moc wiary George'a, kiedy podda³ siê i zacz±³ czekaæ na ¶mieræ, utrzyma³a siê po jego fizycznej ¶mierci. Póki nie zmieni³ zdania, by³ zamkniêty w krêgu mocy tego przekonania. Lecz zamiast odnale¼æ go zagubionego w Focusie 23, znalaz³em go w miejscu, gdzie towarzyszyli mu i pomagali inni. Przypomina³o mi to raczej Focus 27. George by³ ¶wiadom obecno¶ci owej starej kobiety i potrafi³ wspó³pracowaæ z ni±. Podczas moich poprzednich do¶wiadczeñ zawsze zak³ada³em, ¿e taki kontakt oznacza³ jednocze¶nie natychmiastow± zmianê, dziêki której dana osoba zaczyna³a proces adaptacji w nowym otoczeniu w ¯yciu po ¦mierci. Nie rozumia³em do koñca si³y i implikacji decyzji takich jak ta, któr± podj±³ George przed zbli¿aj±c± siê, pewn± ¶mierci±. Dziêki prostej pro¶bie Toma, abym sprawdzi³ co siê dzieje z jego ojcem i pomóg³ mu, je¶li to oka¿e siê konieczne, odkry³em mnóstwo nowych rzeczy o egzystencji ludzi poza granicami ¶wiata fizycznego. Wewnêtrzna spójno¶æ ca³ego tego epizodu mia³a sens i z³o¿y³a siê na proces, poprzez który budowa³em zaufanie i rozprasza³em w±tpliwo¶ci.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pajaa1981.pev.pl