Krótki przegl±d hase³:
Ident: imiê, nazwisko, adres.
Klik!: nag³a zmiana ¶wiadomo¶ci.
Ko³ysaæ siê: ¶miaæ siê, byæ weso³ym.
Migotaæ: wyra¿aæ niepewno¶æ.
Otworzyæ siê: ch³on±æ, odbieraæ.
Percept: wygl±d, intuicja, zrozumienie, wra¿enie.
Rota: pakiet my¶li.
Rozja¶niæ siê: byæ zadowolonym, wpa¶æ na pomys³.
Rozwijaæ rotê: przyswajaæ szczegó³y roty.
Sfa³dowaæ siê: potwierdziæ, przystaæ na co¶, zgodziæ siê z czym¶.
Skrêt: zorganizowana energia.
Szumy Wi±zki M: nie kontrolowane my¶li.
TSI: iluzja czasoprzestrzeni, ¶wiat fizyczny.
Wi±zka M: spectrum my¶lowe.
Wibrowaæ: wykazywaæ emocje.
Wyg³adziæ siê: uporz±dkowaæ, zebraæ razem.
Zamkn±æ siê: st³umiæ lub odci±æ bod¼ce zewnêtrzne.
Zbledn±æ: nie rozumieæ.
Zmatowieæ: straciæ zainteresowanie.
Zwróciæ siê do wewn±trz: zastanawiaæ siê, rozwa¿aæ.
Czas rzeczywisty: 3.05 w nocy... moje cia³o jest wypoczête i zrelaksowane...
czujê ciep³o, dociera do mnie ³agodny uporczywy sygna³, który dobrze znam...
robiê do¶æ g³êboki wdech, potem wydech, odsuwam siê, odrywam, w dó³ i na zewn±trz,
potem w górê... obracam siê, wychodzê z drugiego da³a, pozostawiam je na orbicie...
teraz jestem ca³kowicie wolny... koncentrujê siê na idencie “INSPEK"...
ruszam z miejsca i wychodzê z fazy w stosunku do rzeczywisto¶ci fizycznej...
zwyk³y ³atwy proces... szybko przechodzê przez wewnêtrzne pier¶cienie o gêstej
strukturze... powinien byæ jaki¶ sposób na zbudzenie ich wszystkich naraz, to
by³oby co¶!... wygl±da to na niezbyt udatne na¶ladownictwo piek³a... je¶li nie
przyjmiesz do wiadomo¶ci, ¿e nie ¿yjesz ju¿ w ¶wiecie fizycznym, stajesz siê
martwy, martwy, martwy, a jednak wci±¿ jeste¶ ¿ywy... jeszcze bardziej wychodzê
z fazy, ruszam w kierunku ¶rodkowego centralnego pier¶cienia, dawniej nazywa³em
go Obszarem II... to b³êdna nazwa, niezbyt precyzyjna... ci przynajmniej zaczêli
rozumieæ i pamiêtaæ... zamazane postacie, rozja¶niaj± siê, gdy siê na nich skoncentrowaæ...
to tutaj byli: mój ojciec, dr Gordon, Agnew... poruszaj±c siê spiralnie jeszcze
bardziej wychodzê z fazy, prawie poza ostatni zewnêtrzny pier¶cieñ...
Kto¶ mnie schwyci³! Muszê zachowaæ spokój, spokój, mo¿na nad tym zapanowaæ,
co¶ takiego zdarzy³o siê ju¿ przedtem, ale nie na samym brzegu, nie ma potrzeby
wracaæ do cia³a fizycznego... nie poruszaæ siê, ¿adnego ruchu... puszcza mnie,
zwalnia chwyt... ma ca³kowicie inny uk³ad energetyczny, lecz posiada inteligencjê,
musi porozumiewaæ siê za po¶rednictwem Wi±zki M... na pewno...
(Nie mia³em zamiaru ciê popychaæ.) Istota, która przed chwil± mnie zatrzyma³a,
wibrowa³a i by³a otwarta. (Twój ident jest prawie taki sam jak kogo¶ innego,
mia³em percept, ¿e jeste¶ tym kim¶.)
Wyg³adzi³em siê. (O.K.)
Istota przyblad³a. (O.K.)
(Nie ma sprawy.)
Wci±¿ dociera³ do mnie sygna³ naprowadzaj±cy, wiêc odwróci³em siê, by ruszyæ
w kierunku, z którego dobiega³, a wtedy sygna³ raptownie usta³. Znikn±³. Zdarza³o
siê to ju¿ przedtem, ale bardzo rzadko, zazwyczaj by³a po temu jaka¶ przyczyna.
Prawie natychmiast pojawi³ siê percept. Zwróci³em siê w stronê postaci. By³a
zmatowia³a i zamkniêta, odchodzi³a ju¿.
(Hej, zaczekaj chwilê.)
Postaæ otworzy³a siê nieznacznie, przyblad³a i znieruchomia³a. (Mogê w czym¶
pomóc?) Zawibrowa³a lekko. (Jeste¶ cz³owiekiem, a mo¿e nim by³e¶?)
Wyg³adzi³em siê. (No tak. ale niezupe³nie w taki sposób, jak s±dzisz...)
(Je¶li jeste¶ cz³owiekiem, to nie mo¿esz mi pomóc, bo tak jak wszyscy ludzie
popad³e¶ w na³óg.) Postaæ silnie wibrowa³a. (W tym przypadku potrzebna jest
taka inteligencja, jakiej nie posiada ¿aden cz³owiek, ani nikt, kto ju¿ by³
cz³owiekiem. Ludzie s± zanieczyszczeni.)
Odebra³em percept g³êbokiej samotno¶ci. (Spróbujmy. Mo¿e siê uda.)
Rozmawiaj±ca ze mn± istota czê¶ciowo siê otworzy³a, a kiedy zamigota³a, wysunê³y
siê z niej ma³e kawa³ki roty. Mia³y niezwyk³y wzór, by³y tak dziwne, ¿e nie
mog³em zebraæ ich w ca³o¶æ. Pocz±tkowo by³em tym bardzo zaskoczony, ale pó¼niej
przypomnia³em sobie to, czego siê nauczy³em.
Otworzy³em siê szeroko. (No to co. spróbujemy?) Mój rozmówca zamigota³, a potem
trochê siê rozja¶ni³. (A wiêc dobrze, mam przyjaciela i... problem polega na
tym. Zobacz.)
Wyrzuci³ z siebie wielk± rotê, która potoczy³a siê wprost na mnie. Zebra³em
j± starannie i z du¿± ostro¿no¶ci±. S± pewne roty, bez których zdecydowanie
mo¿na siê obej¶æ. Ta mia³a ponadto obcy ident. Otworzy³em j± powolutku.
KLIK!
Przewodnik Wycieczki sprawdzi³, czy grupa jest w komplecie. To by³a d³uga wycieczka,
a teraz zbli¿a³ siê ostatni jej etap.
(Proszê o chwilê uwagi. Je¶li jeste¶cie gotowi, mo¿emy jeszcze raz wej¶æ w
TSI. Jestem pewien, ¿e to was zainteresuje.)
Ident AA zmatowia³. (Tym razem chyba to sobie odpuszczê.)
Ident BB zwróci³ siê do przyjaciela. (No, chod¼ AA, jeszcze tylko raz i wrócimy
do domu.)
(Jeszcze raz, jeszcze raz.) AA wibrowa³. (Podniecaj±ca i zadziwiaj±ca iluzja
czasoprzestrzeni! TSI! Do¶wiadcz tego osobi¶cie! Równie dobrze mog³em pozostaæ
w domu, a rezultat by³by taki sam. Je¶li zobaczysz jedn±, to tak jakby¶ widzia³
je wszystkie.)
(Ta ma byæ inna.) rozja¶ni³ siê BB.
(Oczywi¶cie, oczywi¶cie.)
(I mam was ostrzec przed skrajn± dysharmoni± w promieniowaniu Wi±zki M. B±d¼cie
na to przygotowani.) Mówi³ dalej Przewodnik Wycieczki. (Radzê odpowiednio siê
os³oniæ.)
AA, który by³ czê¶ciowo zamkniêty, zwróci³ siê do BB. (Stara gadka! Pewnie
wiêcej ska³, kurzu i kraterów.)
(...Zostañcie na obwodzie, zachowajcie bezpieczn± odleg³o¶æ. To was na pewno
zainteresuje. Czy wszyscy s± gotowi?)
(Idziesz, AA?) zupe³nie niepotrzebnie zapyta³ BB. Bardzo dobrze zna³ swego
przyjaciela.
AA odwróci³ siê. (No dobra, idê, nigdy by¶ mi nie darowa³, ¿e nie poszed³em.)
KLIK!
Pêdzi³a ku nim b³êkitnozielona kula, która przes³oni³a ca³e pole widzenia.
Unosili siê teraz nad mnóstwem wysokich prostok±tów poustawianych w równych
rzêdach. W¶ród g³êbokich bruzd miêdzy rzêdami wolno porusza³y siê obiekty o
ró¿nych kszta³tach. Poziom szumów w Wi±zce M by³ prawie nie do zniesienia.
BB przygl±da³ siê temu z niesmakiem. (Co za ba³agan!)
Przewodnik Wycieczki rozpocz±³ starannie przygotowan± przemowê. (Jest to jedno
z wiêkszych zak³óceñ materii, jakie wywo³uje dominuj±cy gatunek, ident: ludzko¶æ
lub cz³owiek, je¶li pamiêtacie wstêpn± instrukcjê. ident miejsca: Nowy Jork.)
BB zmatowia³. (Tak jakbym to sk±d¶ zna³.)
(Gatunek ludzki przyjmuje raczej pionow± ni¿ poziom± postawê), ci±gn±³ przewodnik.
(Widzicie tu wiele kolorów. S± one emitowane przez sztuczne okrycia, które nosi'
siê g³ównie dla ozdoby. A te du¿e pojazdy to sztuczne cia³a fizyczne. Jednostki
dominuj±cego gatunku czêsto zajmuj± je na jaki¶ czas. Energi± wprowadzaj±c±
pojazd w ruch jest si³a wybuchowa powsta³a w wyniku reakcji chemicznej.)
(Mia³e¶ racjê, AA. To nie jest warte takiego wysi³ku, a szum Wi±zki M ca³kowicie
mnie obezw³adnia.) Powiedzia³ BB, przygl±daj±c siê badawczo przyjacielowi. (Te¿
masz do¶æ, prawda?)
AA by³ ca³kowicie poch³oniêty tym, co siê wokó³ nich dzia³o. (Fascynuj±ce,
niezwykle fascynuj±ce.)
BB odwróci³ siê gwa³townie w jego kierunku. (Co?!)
(Jaka niewiarygodna si³a. Nigdy nie czu³em czego¶ takiego.)
(Jaka sil±?)
(Nie czujesz? Jest to bez³adna mieszanina przeró¿nych si³.)
(Gdzie, o czym ty mówisz?)
AA siêgn±³, rozci±gaj±c siê. (To si³a pochodz±ca od nich. Tysi±ce tysiêcy uk³adów
energetycznych Wi±zki M, jedne s± mocne, inne delikatne, a co za materia³!)
BB zblad³. (Dobrze siê czujesz?)
AA otworzy³ siê szeroko. (Doskonale. Powiem wiêcej, wprost cudownie. Nie przypuszcza³em,
¿e istnieje co¶ takiego!)
BB nagle siê rozja¶ni³. (To szum Wi±zki M! Zbyt mocno nasi±k³e¶...)
(To nie jest szum, BB) przerwa³ mu AA. (Z pewno¶ci± nie szum. To zadziwiaj±ca
mieszanina rezonansu, czêstotliwo¶ci drgañ, stoj±cych fal, nieprzebrane bogactwo
uk³adów.)
(Na pewno szum. Tak to nazwano we wprowadzeniu. Tak nazywaj± to wszyscy. To
jest zwyk³y, dobrze znany szum Wi±zki M...)
AA zwróci³ siê do wewn±trz. (Chcia³bym siê przekonaæ, jakie to jest naprawdê.)
(O czym ty mówisz? Jak to naprawdê? Przecie¿ to jest wszêdzie wokó³. Maj± to
wszystkie prymitywne o¶rodki ¿ycia. Szum Wi±zki M to szum Wi±zki M. No, chod¼,
idziemy st±d, nasza grupa ju¿ odchodzi.)
AA by³ ci±gle zwrócony do wewn±trz. (Znale¼æ siê tam. byæ w samym ¶rodku tego
wszystkiego, to ci dopiero prze¿ycie!)
(Nie znam tego i nie mam zamiaru poznawaæ.)(S³ysza³em, ¿e mo¿na co¶ takiego
zrobiæ, BB.)(Plotki, pró¿ne gadanie.) BB zawibrowa³ niecierpliwie.
(No, chod¼. AA, bo zgubimy grupê... AA! Dok±d idziesz? AA!)
AA i BB znale¼li siê w Strefie Przej¶ciowej. Zatrzymali siê przed wysok±, zwalist±
postaci±, która wygl±dem przypomina³a widzianych przez nich przed chwil± ludzi.
(Chcia³bym zostaæ cz³owiekiem. Jak to zrobiæ?)
(To jest ident – Stacja Wej¶cia.) zagadniêta istota udzieli³a dziwnej odpowiedzi.
(Chcê to zrobiæ.) zawibrowa³ AA. (To znaczy, chcê zostaæ cz³owiekiem.)
Istota przyblad³a. (Co, co takiego chcesz?)
(Chcê siê przekonaæ o tym, jak siê jest cz³owiekiem, takim jak ci, tam w dole.)
AA wskaza³ kierunek. (To znaczy nie na stale, ale dostatecznie d³ugo, by siê
zorientowaæ, jak to jest.)
Zwalista postaæ zwróci³a siê do wewn±trz, a potem na zewn±trz. (Dlaczego chcesz
to zrobiæ?)
(No, bo widzisz...) AA szuka³ w³a¶ciwej odpowiedzi. (Byli¶my na wycieczce TSI
i gdy znale¼li¶my siê nad identem Nowy York, nagle... to by³o bardzo dziwne,
zapragn±³em, no zapragn±³em...)
(Szum Wi±zki M.) wtr±ci³ BB. (To go wziê³o.)
Postaæ przytaknê³a. (Oczywi¶cie, szum Wi±zki M. Tak to dzia³a, je¶li siê nie
uwa¿a.)
(Nie wiem, jak to wyraziæ.) zamigota³ AA, usi³uj±c zebraæ my¶li. (Wydaje mi
siê, ¿e powinienem spróbowaæ, to jest chyba bardzo wa¿ne.)
(Tak dla zabawy, aby do¶wiadczyæ czego¶ nowego?) zasugerowa³a istota z któr±
rozmawia³.
(No, tak.) rozja¶ni³ siê AA. (Przynajmniej na pocz±tku. Teraz powiem co¶ wiêcej:
jeszcze nigdy nie by³em czym¶ tak bardzo zainteresowany.)
(Sk±d jeste¶?) Postaæ wyg³adzi³a siê uprzejmie.
(Z KT-95.) wtr±ci³ szybko BB. (Wiem, ¿e to szmat drogi st±d, ale dostali¶my
du¿o rot czasoprzestrzeni i TSI. Nikt z KT-95 jeszcze tu nie by³, wiêc kiedy
zaproponowano tê wycieczkê... zreszt±, wiesz) doda³ (czasem bywa do¶æ nudno,
trzeba siê jako¶ rozerwaæ.)
(Czy mogê to zrobiæ?) w pytaniu AA zabrzmia³ niepokój. (Opowiadano u nas o
tym niestworzone historie, ale nawet w rocie wycieczki nie ma na ten temat oficjalnej
wzmianki, wiêc...)
Istota westchnê³a. (Jedyne, co musisz zrobiæ, to poprosiæ. Poprosiæ. To wszystko.)
AA rozja¶ni³ siê nadzwyczaj mocno. (Wspaniale! Ja z pewno¶ci±...)
(AA, poczekaj, poczekaj.) przerwa³ mu BB. (Czy wiesz, co robisz? Pamiêtam tê
niesamowit± rotê. ¿e nie wszystko jest tak, jak...)
(Nie zrezygnujê z tego dla KT-95!) AA zwróci³ siê do zwalistej postaci. (Proszê.
A co mam teraz robiæ?)
(Zanotowano: poprosi³e¶.) Postaæ odwróci³a siê i wskaza³a (Id¼ têdy, a potem
skrêæ wprawo. Wprawo, nie w lewo.)
(Rozumiem, têdy w dó³, a potem skrêt w prawo! Nie w lewo.)
(Dobrze.) AA zwróci³ siê do BB. (Zostañ tu, stary, dopóki nie wrócê. Zobaczysz,
bêdê mia³ co¶ dla ciebie! Prawdziw± rotê!)
(Och.) odburkn±³ szorstko BB. (Grupa ju¿ posz³a. a wiêc bêdziemy musieli wracaæ
sami. Nie zostañ tu na zawsze.)
AA rozja¶ni³ siê i znikn±³ we mgle. BB poruszy³ siê niepewnie.
(Mo¿esz tu zostaæ, je¶li chcesz.) zaproponowa³a istota.
(Dziêkujê, jestem zobowi±zany.) BB zmatowia³, a potem zapyta³: (A co jest na
lewo?)
Postaæ odpowiedzia³a zdawkowo. (Och, na lewo. To inny dzia³. Nie nale¿y ich
pomyliæ.)
(Ach tak.) wymamrota³ BB. Po chwili dostrzeg³ istotê wyra¼niej. (Hej, a kim
ty jeste¶?)
(Ident: Zarz±dzaj±cy Wej¶ciem, czyli ED) ang. Entry Director. Mów do mnie Ed.
(Ed,) BB otworzy³ siê z ciekawo¶ci±. (Czy by³e¶ ju¿ cz³owiekiem, zdoby³e¶ do¶wiadczenie,
jakie daje ludzkie ¿ycie?)
Ed milcza³ przez chwilê, przegl±daj±c dawn± rotê. (Tak. Parê razy.)
BB kr±¿y³ bez celu po stacji. Zarz±dzaj±cy Wej¶ciem zastyg³ w bezruchu. By³
zamkniêty i zwrócony do wewn±trz.
BB zaryzykowa³. (Masz tu du¿o pracy.)
Ed otworzy³ siê nieznacznie. (Tak.)
(To musi byæ znacznie wiêksza organizacja, ni¿ by siê wydawa³o z zewn±trz,
no nie?)
(Tak.)
(Pracuj±c tutaj musia³e¶ zebraæ niema³o mocnych rot.)
(Tak.)
BB strzeli³ na chybi³ trafi³. (Mg³a to dziwne zjawisko. Prawie ca³kowicie pozbawia
ciê perceptu.)
(Tak.)
(To dzia³anie TSI, prawda?)
(Tak.)
BB zako³ysa³ siê lekko, a potem zrobi³ kilka szybkich spirali. (Mamy tak± grê
podczas której wykonuje siê sto takich obrotów, jeden po drugim. Fajnie, nie?)
(Tak.)
(Ale trzeba æwiczyæ, ¿eby nie wyj¶æ z wprawy.)
(Tak.)
BB wykrêci³ kilka spirali i rozlu¼ni³ siê. (Mój przyjaciel wróci na Stacjê,
gdy tylko bêdzie mia³ dosyæ, prawda?)(Wróci tu?)
(Tak.)
(To dobrze, przynajmniej siê z nim nie rozminê.)
(Tak.)
BB przyblad³. (A mogê siê rozmin±æ?)
Ed nagle siê otworzy³. (Co?)
(Mój przyjaciel musi wróciæ na Stacjê, prawda?)
Ed zamkn±³ siê. (Hm...)
(Nie chcê...)
Ed otworzy³ siê i mocno zawibrowa³. (Czy twój przyjaciel ju¿ wróci³?)
(Nie, jeszcze nie. Mia³em percept, ¿e...)
Ed zawibrowa³ szybciej. (Powinienem by³ zauwa¿yæ, ¿e to taki typek. Chod¼ tu,
ma³y.)
BB zawibrowa³. (Co siê sta³o?)
Ed zblad³. (Twój przyjaciel napyta³ sobie biedy, chod¼.)
Odwróci³ siê i oddali³. BB posuwa³ siê za nim gwa³townie migoc±c. Ed skrêci³
w lewo i czeka³, a¿ BB do niego do³±czy. (Tutaj. To nasz du¿y dzia³. Nie ma
tu rot. To prawdziwa rzeczywisto¶æ. Sam musisz stworzyæ sobie rotê.)
BB zblad³, zamigota³ i otworzy³ siê szeroko. Przed nim znajdowa³a siê niewyra¼na,
b³êkitnozielona planeta otoczona pier¶cieniami mg³y. Ogromnymi, szerokimi pier¶cieniami,
niezliczon± ilo¶ci± pier¶cieni. Nie by³o miêdzy nimi wyra¼nych granic, gdy¿
³±czy³y je pasma i wi±zki. Tylko pier¶cieñ dotykaj±cy samej planety zdawa³ siê
pozostawaæ w pewnej izolacji od innych. Pozosta³e przep³ywa³y przez bramy Stacji
Wej¶cia. Nie, by³ jeszcze jeden, na zewnêtrznym obrze¿u, bardzo cienki. Nie
prowadzi³ do Stacji.
BB mocno siê skupi³. Szum Wi±zki M by³ przera¿aj±cy, ale nie tak straszny jak
w dole, na samej planecie. Ponadto kiedy BB zacz±³ koncentrowaæ siê na ka¿dym
pa¶mie z osobna, zauwa¿y³, ¿e najwiêkszy szum panuje w pasmach znajduj±cych
siê najbli¿ej planety. Im dalej od niej, tym mniejszy szum. W pa¶mie zewnêtrznym
by³o go bardzo ma³o. Ma³o, ale jednak by³. BB jeszcze bardziej zblad³. Wi±zka
M nie s³abnie wraz z odleg³o¶ci± i nie zale¿y od wymiarów; podkre¶la³a to nawet
krótka wprowadzaj±ca rota wycieczki TSI. Je¶li nie ma Wi±zki M, nie ma ¿ycia.
Wi±zka M zawieraj±ca szum jest jeszcze prymitywna, nie mo¿na tu zdobyæ perceptów
– nie warto siê kontaktowaæ z takim miejscem. Natomiast Wi±zka M pozbawiona
szumu stanowi ciekawe miejsce do odwiedzin i zbierania rot. Jej mieszkañcy wiedz±,
kim s± i gdzie ¿yj±, ³atwo siê tu porozumieæ, choæ mo¿na to czyniæ jedynie w
pewnych granicach, ale to miejsce nie nadaje siê zamieszkania. Poza tym nic
siê tu nie dzieje. Intensywno¶æ szumu nie zmniejsza siê, nie ma zmieszania szumów
i sygna³ów Wi±zki M, szum raz jest, a raz go nie ma. To chyba Strefa Przej¶ciowa
wywo³uje taki efekt.
BB skupi³ ca³± swoj± uwagê na pa¶mie centralnym, nieomal upad³ pod wp³ywem
szoku, szybko siê zamkn±³ i zwróci³ do wewn±trz. W pa¶mie tym pe³no by³o istot,
¿ywych stworzeñ! Otworzy³ siê nieznacznie i obserwowa³ ka¿de pasmo po kolei.
Wszystkie by³y jednakowe. Porusza³y siê w nich tysi±ce – nie, miliony, a mo¿e
nawet i miliardy ¿yj±cych istot. BB zamkn±³ siê i zblad³. By³ ca³kowicie og³upia³y.
(Tam jest twój przyjaciel.) ³agodnie i ze smutkiem w g³osie wtr±ci³ Ed.
BB, ci±gle otêpia³y, otworzy³ siê nieznacznie. (Co?)
(To jest jedyna mo¿liwo¶æ, skoro nie zjawi³ siê na Stacji.)
BB jeszcze zblad³. (Jest... tam?)
(Tak.)
(A co to jest? Wygl±da zupe³nie inaczej ni¿ podczas wycieczki TSI, gdy zatrzymali¶my
siê nad...)
(Wtedy koncentrowali¶cie siê wy³±cznie na materii fizycznej. Grupy wycieczkowe
szybko przemykaj± przez Strefê Przej¶ciow±, zupe³nie tak, jakby chcia³y unikn±æ
zderzenia na drodze.)
BB znów zblad³. (Droga? Zderzenie?)
(Mniejsza z tym, to niewa¿ne, takie tam ludzkie okre¶lenie.)
(No, a te wszystkie ¿yj±ce stworzenia?...)
(To ci, co powtarzaj±, “powtarzaj±cy".)
(Powtarzaj±, co powtarzaj±?)
(Jeszcze raz chc± do¶wiadczyæ ludzkiego ¿ycia.)
BB zamkn±³ siê szczelnie. Rota przesuwa³a siê tak szybko, ¿e niemal przesta³
za ni± nad±¿aæ. To by³o wprost niewiarygodne, ¿e kto¶ móg³by chcieæ przebyæ
powtórnie tê sam± drogê. Ju¿ pierwsza podró¿ wygl±da³a dostatecznie ¼le. Ale
percept by³ bardzo wyra¼ny. Znaj±c AA mo¿na nie mieæ ¿adnych w±tpliwo¶ci. Otworzy³
siê. Szok mija³.
(Czy damy radê odnale¼æ go po¶ród tylu innych istot?)
Ed wyg³adzi³ siê. (Niewykluczone. Wiêkszo¶æ “pierwszorazowych", czyli
tych, którzy obrali drogê wielokrotnych wcieleñ, a teraz inkarnuj± po raz pierwszy,
zazwyczaj koñczy sw± wêdrówkê w zewnêtrznym pa¶mie pier¶cienia. Dasz radê rozpoznaæ
przyjaciela? To znaczy, czy bez trudu odró¿nisz jego ident?)
BB rozja¶ni³ siê. (Rozpoznaæ AA? Mam wiêcej jego roty ni¿ ktokolwiek z KT-95.
To ¿aden problem.)
(W takim razie zapewne zdo³asz go stamt±d wyci±gn±æ.) Ed zakrêci³ siê. (Chod¼my
lepiej do bramy wej¶ciowej.)
KLIK!
BB bacznie obserwowa³ t³um ruchliwych stworzeñ, które przesuwa³y siê pod nim.
Ach, ten AA ze swymi impulsami! Nigdy nie potrafi³ zachowaæ umiaru, gdy co¶
wzbudzi³o jego zainteresowanie. Ale te miliony istot... Zwróci³ siê do Eda (To
musi byæ niezwyk³y wyczyn: zmusiæ ich wszystkich, by jeszcze raz przez to przeszli!)
(Nie tylko nie namawiamy ich do zrobienia tego, lecz wrêcz ostrzegamy przed
konsekwencjami takiego czynu we wprowadzaj±cej rocie.)
(Pewnie nie zosta³o to ujête do¶æ jasno.)
(Masz, przejrzyj j± sobie. A ja w tym czasie bêdê szuka³ twojego przyjaciela.)
Ed rzuci³ BB du¿± rotê. BB rozwin±³ j± szybko. W po³owie roty znajdowa³o siê
takie zdanie: ...osobom w punkcie wej¶cia pozostawia siê woln± wolê i ¶wiadomo¶æ.
Jest to ca³kowicie zagwarantowane i wymaga tego stosowany tam system intensywnego
uczenia siê. Pewne aspekty ludzkiego ¿ycia mog± spowodowaæ ró¿ne – zarówno indywidualne
jak i ogólnie szkodliwe efekty i je¶li straci siê nad nimi kontrolê, mo¿e doj¶æ
do uzale¿nienia i niepo¿±danych konsekwencji. Aby potwierdziæ, ¿e zrozumia³e¶
ten ustêp, odbij swój odcisk.
BB otworzy³ siê. (Nie bardzo rozumiem.)
Ed zawibrowa³. (Nie mo¿emy tego bardziej wyja¶niæ. Zniszczy³oby to proces uczenia
siê.)
(Jakie aspekty, jakie efekty?)
(Zniszczy³oby to...)
(Daj spokój, Ed, to mnie nie zniszczy. Nie mam zamiaru zostaæ cz³owiekiem.
Nie bêdê mia³ z lud¼mi nic wspólnego. nigdy.)
Ed zmatowia³ i zamkn±³ siê. (Lepiej sam zbuduj sobie rotê.)
Obydwaj byli czê¶ciowo zamkniêci, podczas gdy z uwag± obserwowali strumieñ
przechodz±cych przez bramê postaci. Ró¿ni³y siê one od siebie, jednak¿e ka¿da
z nich przypomina³a cz³owieka, co prawda w niewielkim stopniu. BB odniós³ wra¿enie,
¿e czê¶æ istot ma mocne i wysokie wibracje – wprawi³o go to w zak³opotanie i
ca³kowicie zbi³o z tropu. Promieniowanie jednej z obserwowanych przez niego
istot by³o tak silne, ¿e a¿ musia³ otworzyæ siê i wyg³adziæ.
(Ed, ty po prostu wykonujesz swoj± pracê, a ja obawiam siê o mojego przyjaciela.)
Ed otworzy³ siê. (Tak, ju¿ mam percept. Rzecz w tym, ¿e cos takiego nie zdarza
siê czêsto, wiêc po prostu straci³em rotê.)
BB zblad³. (Straci³e¶ rotê! To niemo¿liwe. Nikt nie mo¿e straciæ roty.)
Ed wskaza³ t³umy ¿ywych istot. (Oni wszyscy stracili.)
(Stracili? A jak± rotê?)
(O tym, kim byli. Zapominaj±, kim byli.)
BB zblad³ i zamkn±³ siê. (To jest wprost niemo¿liwe, w ¿aden sposób nie mo¿e
ciê spotkaæ co¶ takiego. Przecie¿ to stanowi podstawê ka¿dego istnienia. Nikt
nie mo¿e istnieæ i dzia³aæ, je¿eli – jak to Ed okre¶li³? – zapomni kim jest.)
Ale percept pochodz±cy od Eda by³ bardzo wyra¼ny.
(A je¶li chodzi o ten zewnêtrzny pier¶cieñ) kontynuowa³ Ed (przebywaj± tam
trzy rodzaje istot. Jedne z nich to ,,Debiutanci", tacy, jak twój przyjaciel.
W³a¶nie zaczai zapominaæ. Drugi rodzaj to “Wielokrotni". Ci zazwyczaj pamiêtaj±
o przebytej drodze, no, o kilkakrotnym wcieleniu. Wa³êsaj± siê tutaj i staraj±
siê pomóc innym. Ale nie pamiêtaj± na tyle, by powróciæ do domu.)
BB dosta³ du¿y percept i rozja¶ni³ siê. (Ty Ed, jeste¶ wielokrotny.)
(Tak. Staraj siê uwa¿aæ na swego przyjaciela. Podam ci, kawa³ek po kawa³ku,
resztê roty.)
BB otworzy³ siê szeroko, koncentruj±c siê na strumieniu ¿ywych istot. (Tak
ich du¿o. Lecz z odnalezieniem AA nie powinno byæ problemu. Ciekawe, jak to
siê sta³o, ¿e Eda wyznaczono do tej pracy! I dlaczego akurat jego?)
(Nie wyznaczono mnie. Zobaczy³em wolne miejsce po poprzednim Edzie, wiêc je
zaj±³em.) Ed by³ ³agodny i serdeczny. (Jest jeszcze trzeci rodzaj; to ci, którzy
przebywaj± tutaj po raz ostatni, ,,Odchodz±cy". Maj± do prze¿ycia ju¿ tylko
jedno ludzkie wcielenie, po czym odchodz±.)
BB zapyta³. (A dok±d oni id±?)
Ed zako³ysa³ siê. (Boja wiem? Chyba do domu. Nigdy tu nie wracaj±. I, no w³a¶nie,
jest jeszcze jeden rodzaj, nazywamy ich ,,Poszukiwaczami". Tych jest niewielu,
a wij± siê jak piskorze. S± niestali, zmienni, prze¶lizguj± siê tam i z powrotem.)
BB zblad³. (Jak co? Jak piskorze?)
(Mniejsza z tym. To takie ludzkie okre¶lenie.)
(Daj mi rotê, to j± sobie rozwinê.)
(Nie warto. Widzisz, ci “poszukiwacze" s± zupe³nie inni od pozosta³ych.
O ile wiem, zjawiaj± siê tutaj co jaki¶ czas, a podczas gdy tu zagl±daj±, tam
maj± nadal fizyczne ludzkie cia³a, ¿ywe i aktywne.)
(Nie mam perceptu, ¿e mo¿na zrobiæ co¶ takiego. My¶la³em, ¿e wszyscy wracaj±
dopiero wtedy, gdy pozbêd± siê cia³ fizycznych.)
(Ja te¿ tak s±dzi³em, dopóki nie zosta³em ED. Wtedy zacz±³em ich spotykaæ.)
BB rozja¶ni³ siê mocno. (Jest, jest, tutaj!)
Ed by³ ³agodny i przyjazny. (No to z³ap go, ¶mia³ku!)
BB zblad³. (¦mia³ku?)
(No, ruszaj!)
BB szybko wmiesza} siê w t³um wibruj±cych postaci, które p³ynê³y zwartym strumieniem.
Szum Wi±zki M by³ teraz znacznie mniejszy ni¿ przypuszcza³, niemal w granicach
tolerancji. Kiedy przemyka³ w¶ród istot o ró¿nych wibracjach spostrzeg³, ¿e
wiele z nich, je¶li nie wiêkszo¶æ, ma sygna³ o sile dorównuj±cej sile jego w³asnego
sygna³u, a czasem nawet j± przewy¿szaj±cej. Ale sam sygna³ by³ inny. Nie chodzi³o
tylko o szum. Ró¿nica polega³a jeszcze na czym¶. To, z czym siê teraz styka³,
w niczym nie przypomina³o tego, co znal z KT-95. Istoty równie¿ zauwa¿y³y jego
obecno¶æ... nagle b³yski zaciekawienia... niezadowolenie z tego, ¿e wszed³ pomiêdzy
nie... przyjazna akceptacja... By³o zupe³nie inaczej ni¿ siê spodziewa³.
Wreszcie dopad³ AA. (Ale przygoda, co?)
AA najpierw zblad³, a potem siê rozja¶ni³. (BB! Co tu robisz?!)
(Przyszed³em po ciebie, a niby co mia³bym robiæ?)
(Nie trzeba by³o.)
(Przecie¿ mia³e¶ wróciæ na Stacjê. Co siê sta³o?)
AA zamigota³. (Naprawdê?)
(No pewnie.)
AA zamigota³ mocniej. (Wydawa³o mi siê, ¿e têdy bêdzie ³atwiej.)
BB wyg³adzi³ siê. (No, a jak by³o?)
AA rozja¶ni³ siê. (Cudownie! Nie potrafiê tego opisaæ.)
(Najlepiej zacznij od samego pocz±tku.)
AA zako³ysa³ siê i zanim BB zd±¿y³ siê zamkn±æ, uderzy³ w niego siln± rot±.
KLIK!
AA posuwa³ siê w¶ród du¿ej gromady istot, które ró¿ni³y siê od siebie wzrostem
i budow± i mia³y niejednakowe uk³ady energetyczne. By³o ich bardzo du¿o – t³um
ci±gn±³ siê bez koñca. Nikt nawet w przybli¿eniu nie przypomina³ znajomych z
rodzimego KT-95. AA zmatowia³, ca³kiem rozczarowany. Czy oni wszyscy czekaj±
na to, aby zostaæ lud¼mi?
(Tak, wszyscy.)
AA skierowa³ uwagê na co¶ innego. Nachyla³a siê nad nim jaka¶ przysadzista
postaæ.
(A kto to?)
Stoj±ca za nim istota zawibrowa³a. (Ident – Rutynowany Kontroler Wej¶cia RED...
Mów do mnie po prostu Red.)
(Red.?)
(Tak. Tylko nie pomyl z... przepraszam, to nie ten dzia³. Musia³e¶ siê zjawiæ,
kiedy by³em zajêty. Potrzebna mi jest rota o tobie, bym móg³ ulokowaæ ciê we
w³a¶ciwym miejscu. Rzuæ mi j±.)
AA otworzy³ siê i da³ mu najlepsz± rotê, jak± mia³.
Red rozja¶ni³ siê. (KT-95. To dla mnie cos nowego. Odk±d tu jestem, nie mia³em
nikogo z KT-95.)
(Chyba nigdy nie by³o tu nikogo stamt±d.) odpowiedzia³ AA. (Przynajmniej nikt
o tym nie wspomina³, nie ma na ten temat prawdziwej roty, istnieje tylko nic
nie znacz±ca pog³oska.)
(A wiêc przyby³e¶ tutaj z wycieczk± TSI i chcesz tego do¶wiadczyæ, prawda?
Co, podzia³a³ na ciebie szum Wi±zki M?)
(No, nie.) zamigota³ AA. (To nie jest zupe³nie tak. jak my¶lisz, widzisz ja...)
(Niewa¿ne. Rota jest mi potrzebna tylko po to, by ³atwiej ciê by³o przygotowaæ.
A teraz, co wolisz – mêsk± czy ¿eñsk± pleæ? Wprawdzie nie mogê zarêczyæ, ¿e
stanie siê zgodnie z twoim wyborem, ale postaram siê zgraæ wszystko w punkcie
wej¶cia.)
AA zblad³.
Red zawibrowa³. (Och, ty nie znasz ró¿nicy. Nic nie rozumiesz. Jeste¶ jeszcze
zielony.)
AA jeszcze bardziej zblad³.
(To ludzkie wra¿enie, które... mniejsza z tym. My¶lê, ¿e w twoim przypadku
pleæ nie bêdzie mia³a znaczenia. Wybra³e¶ jaki¶ punkt wej¶cia?)
AA zawaha³ siê, a po chwili zadecydowa³. (Mo¿e Nowy York?)
(To wszystko? Po prostu Nowy York, nic wiêcej?)
AA rozja¶ni³ siê.
(W porz±dku, AA, a wiêc Nowy York, dowolny punkt wej¶cia, pleæ bez znaczenia,
powinno pój¶æ szybko. Oczywi¶cie, wej¶cie nast±pi³oby natychmiast, gdyby¶ wybra³
Bombaj, Kalkutê lub które¶ z kilkunastu podobnych miejsc. Tam siê du¿o dzieje.)
AA pociemnia³ i zmatowia³. (Nowy York. Przynajmniej mam rotê. By³em tam.)
Red odwróci³ siê i zamkn±³. (No tak, na pewno masz racjê.) Za chwilê wyra¼nie
siê rozja¶ni³. (We¼ wprowadzaj±c± rotê i skoncentruj siê na niej mocno. Kiedy
przejdziesz przez punkt wej¶cia, bêdziesz musia³ odbiæ swój odcisk, co bêdzie
oznacza³o, ¿e wszystko zrozumia³e¶ i akceptujesz warunki. Jeste¶ ju¿ gotów?)
Red rzuci³ rotê. AA z³apa³ j± bez trudu. Nastêpnie sprawdzi}'zewnêtrzn± warstwê
i otworzy³ rotê. (Och, ale to skomplikowane! Czy muszê przestudiowaæ to wszystko?)
Red by³ zamkniêty. (Tak.)
(Dlaczego nie mogê po prostu wej¶æ i zostaæ cz³owiekiem? Na co mi to wszystko?)
Red wyst±pi³ z w³asn± rot±. (Kiedy wszed³e¶ miêdzy wrony...)
(Ale ja nie chcê byæ wron±, chcê byæ cz³owiekiem.) Red wyg³adzi³ siê. (Och.
no tak, w porz±dku, to pasuje do ka¿dej sytuacji. Takie s± zasady, ma³y. Nie
ja je tworzê. A teraz znajd¼ sobie spokojne miejsce i rozwiñ rotê. Dam ci ogóln±
wskazówkê – Nowy York, poza czasem.) AA zblad³. (Poza czasem! My¶la³em, ¿e czas
jest...)(Rozwiñ rotê, ma³y, rozwiñ rotê.) Red przesta³ siê nim interesowaæ
i znikn±³. AA odchyli³ siê do ty³u i otworzy³ rotê:
Potwierdzenie zrozumienia i wyra¿enie zgody.
Status Pierwszego Wej¶cia (ang. FES – First Entry Status – przyp. t³um.)
• Dotyczy tylko pobytu ludzi, zorganizowanego na zasadzie szko³y intensywnego
uczenia siê. Absolwenci otrzymuj± punkty. Na okres przebywania w¶ród ludzi pogód¼
siê z tym, ¿e czasoprzestrzeñ istnieje, jest realna. Wyra¼ zgodê na realno¶æ
punktu wej¶cia i jego otoczenie (materiê, planetê Ziemiê, S³oñce, system s³oneczny,
galaktykê, fizyczny wszech¶wiat), na czas wyznaczony w punkcie wej¶cia, na przydzielon±
fizyczn± formê, swoj± i innych, na przesz³e wydarzenia zapisane jako historia
ludzko¶ci, na ca³± biostrukturê wszech¶wiata, z któr± siê zetkniesz.
• Aby system nauczania móg³ dzia³aæ jak najbardziej skutecznie, niezbêdne jest
wymazanie na pewien czas wiadomo¶ci zdobytych w okresie poprzedzaj±cym wej¶cie.
Konieczne jest wyra¿enie zgody na to wymazanie.
• Pomimo ewentualnych niezgodno¶ci z tym, co ten tekst zawiera, ca³y FES przyjmuje
siê w punkcie wej¶cia z pe³n± ¶wiadomo¶ci± i woln± wol±. Jest to zagwarantowane,
a jednocze¶nie wymaga tego system intensywnej nauki.
• Koñcowe ostrze¿enie: Pewne aspekty ludzkiego do¶wiadczenia mog± spowodowaæ
zarówno indywidualnie, jak i ogólnie szkodliwe efekty, wiêc je¶li...
AA odsun±³ rotê. Taktyka zastraszania. Potrzebna, by powstrzymaæ t³um chêtnych.
Ale tym razem nie poskutkuje. Nie pozbêdziecie siê tak ³atwo starego AA.
Zwróci³ siê ku najbli¿szej postaci. (Jak leci?)
Postaæ otworzy³a siê, po czym zamknê³a. (A kto pyta?)
(Ident AA z KT-95.) AA najpierw siê wysun±³, a potem szybko wycofa³. (Sk±d
jeste¶?)
(Nie twoja sprawa.)
(Nie? Ty te¿ chyba pierwszy raz, co? Dlaczego chcesz tego spróbowaæ?)
Istota, z któr± rozmawia³ zmatowia³a. (Wcale nie chcê.)
AA zblad³. (Oczywi¶cie, ¿e chcesz.)
(Nie rozumiesz. Masz, zobacz.) Postaæ potoczy³a w jego kierunku rotê. AA pochwyci³
j± skwapliwie.
Wystarczy³a mu ju¿ pierwsza warstwa. Zalecane HTSTFES do powtórzenia: nie wracaj
dopóki nie staniesz siê lepszy. Szczegó³y zawarte w... Rota sta³a siê zbyt gor±ca
i trudna do utrzymania. AA szybko zwróci³ j± swemu rozmówcy, który przyj±³ rotê
niezbyt chêtnie. AA przesta³ siê tym interesowaæ i odwróci³ siê.
(Wielkie wydarzenie, co?) Z mg³y wy³oni³a siê wysoka, szczup³a istota.
AA otworzy³ siê niepewnie. (No, tak.)
(Wreszcie to zrobiê, po d³ugim planowaniu i przygotowaniu siê. Wreszcie!)
AA zblad³. (Co zrobisz?)
(Przeprowadzê mój eksperyment!) Istota bardzo siê rozja¶ni³a. (Przestudiowa³em
wszystkie aspekty ludzkiego systemu. Nie do wiary, ile mnie to kosztowa³o wysi³ku.
Tu jest jedyny stan ¶wiadomo¶ci, w którym mogê to sprawdziæ. To mo¿e wszystko
zmieniæ!)
(Cos takiego!) AA skoncentrowa³ siê uwa¿niej. (A co to bêdzie?)
Wysoka istota zamknê³a siê. (Przepraszam, ale daj±c ci rotê móg³bym zepsuæ
ca³y eksperyment. Mo¿e spotkamy siê jako ludzie. Do zobaczenia na Ziemi!)
Postaæ zniknê³a, a kiedy AA siê odwróci³, wyczu³ obok siebie malutk±, skulon±
istotkê. Skoncentrowa³ siê. (Cze¶æ!)
Maleñstwo by³o szeroko otwarte. (Cze¶æ!)
(Robisz du¿y skok. no nie?)
(Tak... mam nadziejê.)
AA zblad³. (Masz nadziejê? Nie wiesz tego na pewno?)
Malutkie stworzonko zawibrowa³o. (To znaczy... to przysz³o tak szybko, to by³a
taka niespodzianka. Jeszcze siê nie przyzwyczai³am. Nareszcie siê to stanie,
po tylu staraniach.)
(To znaczy, ¿e ciê nie akceptowali, nie wpuszczali ciê przedtem?)
(My¶lê, ¿e nie. Chcia³am, ale nigdy nie wychodzi³o... dopiero teraz.)
AA otworzy³ siê mocniej. (My¶la³em, ¿e ka¿dy mo¿e tu przyj¶æ i po prostu wej¶æ,
o ile punkty wej¶cia s± dostêpne.)
(Och, nie. Musisz zostaæ zakwalifikowany.)
AA zastanowi³ siê i zapyta³. (Ident?)
Istotka zamigota³a. (Co takiego?)
(Ident.)
(Nie wiem, co masz na my¶li.)
AA mocno zblad³, a potem spokojnie siê skoncentrowa³. (Je¶li dasz mi rotê o
sobie, postaram ci siê pomóc. Rozumiem twoje podniecenie i oczekiwanie.)
Istotka zamigota³a mocniej. (Co to jest rota?)
(Rota to informacja, któr±...) AA przerwa³, a za chwilê ci±gn±³ dalej. (Sk±d
jeste¶?)
Istotka rozja¶ni³a siê. (Stamt±d. To by³o ³atwe.)
AA koncentrowa³ siê coraz bardziej. (Masz na my¶li planetê na której ¿yj± ludzie?)
(Tak, oczywi¶cie.)
AA zawibrowa³. (W takim razie to nie jest twój pierwszy raz. By³e¶ cz³owiekiem?
Co¶ ci siê pomyli³o!)
(Nie, nic mi siê nie pomyli³o.) Maleñstwo stawa³o siê coraz ja¶niejsze. (Nigdy
nie by³am cz³owiekiem, ale przypatrywa³am siê ludziom przez d³ugi czas. ¯y³am
z nimi, karmili mnie i kochali... i teraz ja... ja sama mam zostaæ cz³owiekiem.
Powodzili mi, ¿e zas³u¿y³am na to, to znaczy, nauczy³am siê. Zamierzam byæ dobrym
cz³owiekiem. Wiem o tym, ¿e nim bêdê!)
AA pos³a³ jej serdeczne wibracje zachêty i odsun±³ siê, a nastêpnie przesta³
siê koncentrowaæ. Zwróci³ siê do wewn±trz po jak±¶ ogóln± rotê, która by tê
sprawê wyja¶ni³a, ale nie znalaz³ niczego takiego.
Mg³a zbiera³a siê w k³êby. Jedne z nich by³y du¿e, inne ma³e. Ka¿dy k³±b oplata³y
spirale rot, które ociera³y siê o wêdruj±cego miêdzy k³êbami AA. Na KT-95 co¶
takiego oznacza³o s³ab± dyscyplinê lub przeciekaj±ce uszczelki. Wydawa³o siê,
¿e tutaj nie ma to znaczenia. AA odnosi³ wra¿enie, ¿e t³um wcale nie maleje,
a raczej jakby stawa³ siê coraz wiêkszy. Stwierdzi³, ¿e Strefa Przej¶ciowa wprowadza
w b³±d. Ma tendencjê do zniekszta³cania. Rota mówi³a o setkach znajduj±cych
siê tu istot, tymczasem w rzeczywisto¶ci by³y ich tysi±ce. Wszystkie t³oczy³y
siê na Stacji Wej¶cia. No, a ta ca³kiem zdezorientowana ma³a istotka? Nie potrafi³a
u³o¿yæ ¿adnej roty, nawet takiej, sk±d w rzeczywisto¶ci pochodzi. Ona? A co
to jest “ona"?
Nagle z k³êbu mg³y wysunê³a siê niezwykle du¿a spirala, chc±c wci±gn±æ AA do
¶rodka. (Potrzebujê twojej pomocy, potrzebujê twojej pomocy!)
AA oderwa³ siê od niej w momencie, gdy ju¿, ju¿ mia³ wpa¶æ w szczelinê, jaka
utworzy³a siê we mgle, a wtedy k³±b zacz±³ siê rozstêpowaæ. (O co chodzi?)
Postaæ, któr± ujrza³ AA odgarnê³a ostatnie smugi mg³y. (Co masz zamiar robiæ
po wej¶ciu?)
AA ostro¿nie siê otworzy³. (No... chcê do¶wiadczyæ tego, jak to jest byæ cz³owiekiem.)
Postaæ zawibrowa³a. (Tylko tyle?)
AA zako³ysa³ siê. (Jestem pewien, ¿e to mi wystarczy.)
(Czy wiesz, przez co oni tam przechodz±?)
(No, w³a¶ciwie...)
(Przez niewyobra¿alne cierpienie. Ca³e miliony k³ami±cych i oszukuj±cych siê
nawzajem istot, ³ami±cych wszystkie prawa, ³±cznie z tymi, które sami wymy¶lili,
iluzja za iluzj±, dr±¿enie coraz g³êbszych wzorów... To jest straszne.)
AA zacz±³ siê zamykaæ. (Na pewno nie jest a¿ tak ¼le, jak ty...)
Postaæ zawibrowa³a mocniej. (Jest jeszcze gorzej. Bada³em i obserwowa³em ich
przez wieki. Znacznie gorzej!)
AA poblad³. (Wieki?)
(Teraz nadchodzi prze³omowa chwila i kto¶ powinien co¶ zrobiæ, ale nikt nic
nie robi, wiêc ja to uczyniê!)
AA wyg³adzi³ siê. (A co zrobisz?)
(Zejdê tam i wszystko zmieniê. Potrzebujê twojej pomocy. Twojej i ka¿dego,
kto mi siê nawinie. Tu, w³a¶nie tu jest to, co powinni¶my zrobiæ.)
Postaæ rzuci³a AA ciê¿k± rotê, któr± ten z trudem utrzyma³, jej pierwsze warstwy
zaszokowa³y go i wprowadzi³y w zdumienie. Jak rota mo¿e byæ tak popl±tana i
zniekszta³cona? Zwróci³ siê do wewn±trz i zamkn±³. Co zrobiæ, aby oddaliæ siê
w grzeczny sposób? Bez trudu znalaz³ rozwi±zanie.
Odrzuci³ rotê silnie wibruj±cej postaci. (Przykro mi, lecz nie mogê ci pomóc.
Chcia³bym, ale nie mogê.)
Rozmawiaj±ca z nim postaæ zawibrowa³a. (Nie mo¿esz! Dlaczego?)
AA wyg³adzi³ siê mocniej. (Czy nie zapozna³e¶ siê ze wstêpn± instrukcj±?)
(Jasne, ¿e tak.)
(Z t± czê¶ci± o wymazywaniu wszystkich poprzednich rot? Je¶li to zrobi±, nie
bêdê mia³ roty o tym, ¿e ciebie spotka³em i nie bêdê pamiêta³ tego, co tu siê
wydarzy³o.)
Postaæ zmatowia³a i zamknê³a siê. Znów otoczy³a j± mg³a. AA przesta³ siê ni±
interesowaæ i dalej wêdrowa³ miêdzy k³êbami mg³y. By³ teraz ostro¿ny i unika³
wszystkich wiêkszych wystaj±cych pasm roty. Te, przez które przechodzi³ i które
odbiera³, podawa³y fragmenty wydarzeñ, wzorów oraz stanów ¶wiadomo¶ci ca³kowicie
odmiennych od tych, z którymi styka³ siê w domu, na KT-95.
Nagle dotar³ do niego szybki, ostry percept. (Ident AA! Ident AA! Czekamy na
ciebie przy bramie wej¶ciowej.)
AA obróci³ siê szybko i skoncentrowawszy siê na sygnale, pod±¿y³ za nim przechodz±c
przez k³êby mg³y. Zauwa¿y³ szerok±, pionow± szczelinê we mgle. Wirowa³a ¿yw±
energi±, której nigdy dot±d nie odczuwa³. Przy niej czekali na niego Ed i Red.
Red wibrowa³. (Ident AA, wszystko ustalone i przygotowane.)
AA zamigota³. (Co mam robiæ?)
Ed pochyli³ siê. (Odbij tutaj zgodê na przyjêcie warunków zawartych we wstêpnej
instrukcji.)
Ed ostro¿nie wysun±³ dwie spirale. AA wsun±³ miêdzy nie swoj± w³asn± i poruszy³
ni±. Ed wci±gn±³ spirale z powrotem i odchyli³ siê do ty³u.
AA wibrowa³ bardzo mocno. (Co mam teraz robiæ?)
Red wyrzuci³ z siebie: (Skacz! Skacz przez szczelinê!)
AA skoczy³.
KLIK!
Silny skurcz, ¶ci¶niêcie... osza³amiaj±cy nat³ok nieznanych sygna³ów... dochodz±
z takich czê¶ci jego w³asnej struktury psychofizycznej, o istnieniu których
dotychczas nie wiedzia³... znalaz³em siê w pu³apce, nie mogê siê wydostaæ...
nic nie dzia³a... nic nie dzia³a tak, jak trzeba... to nie jest to, czego siê
spodziewa³em... to boli... co boli?... kto siê czego¶ spodziewa³?... wy³±czyæ
sygna³y, wy³±czyæ je, rozrywaj± mnie na kawa³ki... jest ich za du¿o, s± zbyt
silne... pomocy, niech kto¶ mi pomo¿e!... jestem uwiêziony... b³agam, b³agam,
niech kto¶ mi pomo¿e, uwolni mnie od tego... to ju¿ koniec AA, który wrzeszczy,
wrzeszczy...
Nowo narodzone dziecko g³o¶no p³aka³o w sypialni nowojorskiego mieszkania,
matka i akuszerka u¶miecha³y siê uszczê¶liwione, po twarzach sp³ywa³ im pot.
KLIK!
BB migota³. (Czy to ju¿ wszystko?)
AA rozja¶ni³ siê. (To dopiero pocz±tek.)
BB zwróci³ siê do wewn±trz. (Ale pocz±tek! Nie by³e¶ zbyt szczê¶liwy.)
(Och, po pewnym czasie nauczy³em siê, oj nauczy³em! Jest tego tak du¿o, ¿e
mogê wszystkie zebraæ w jedn± rotê... Co siê sta³o?)
(Odebra³em zwariowany percept.)
AA zblad³. (Sk±d?)
BB wyg³adzi³ siê. (Mniejsza z tym, wracajmy do domu. Chc±c wróciæ samodzielnie
na KT-95 musimy zrobiæ co najmniej cztery skoki. A wiêc...)
(Do domu! Nie mogê jeszcze wróciæ.) zawibrowa³ gwa³townie AA.
(Oczywi¶cie, ¿e mo¿esz.)
(Nie!)
(No, AA, nie wyg³upiaj siê...)
(Mia³em dopiero czterdzie¶ci piêæ ³at. Zachorowa³em. Jeszcze nie doprowadzi³em
wszystkiego do koñca!)
BB wyg³adzi³ siê. (Bez wzglêdu na to, co oznacza czterdzie¶ci piêæ lat, uwa¿am,
¿e to ca³kowicie wystarczy. Chod¼!)
(Nie mogê!) AA migota³ gwa³townie. (Zebra³em dopiero po³owê do¶wiadczeñ!)
BB zblad³. (Po³owê?)
(Ostatnio by³em mê¿czyzn±, teraz chcê zostaæ kobiet±!)
BB ca³kowicie zblad³. (Mê¿czyzn±? Kobiet±?)
(Tak, stary, i oni s± tak ró¿ni, jak... tego w³a¶nie chcê siê dowiedzieæ.)
BB zesztywnia³. (Ale wpad³e¶!)
(Wpad³em? W co wpad³em?)
(Zapozna³e¶ siê ze wstêpn± instrukcj±?)
AA zamigota³. (Oczywi¶cie, ¿e siê zapozna³em.)
(Wiêc wiesz, co siê dzieje?)
AA zblad³. (Nie, a co takiego?)
BB wyg³adzi³ siê. (AA, zosta³e¶ schwytany w pu³apkê, jeste¶...)
Przed nimi ukaza³a siê wielka brama; wyczuwa³o siê tysi±ce wibracji. AA wraz
z innymi powoli oddala³ siê w jej kierunku.
BB wibrowa³ z ca³ych si³. (AA, nie... zaczekaj!)
AA znikn±³ za bram±, zagarniêty przez k³êbi±cy siê t³um postaci. BB zmatowia³,
zamkn±³ siê i odsun±³ na bok.
(Przykro mi, stary.) ³agodnie powiedzia³ Ed. (Przypuszcza³em, ¿e twoje szansê
s± tak du¿e, jak na znalezienie ig³y w stogu siana, ale musia³em ci pozwoliæ
spróbowaæ.)
BB zmatowia³. (I co teraz bêdzie?)
(Je¶li on/ona post±pi zgodnie z ustalonym szablonem, bêdzie coraz bardziej
i bardziej wci±gany/a w ³añcuch ludzkich wcieleñ, za ka¿dym razem spadaj±c o
jeden pier¶cieñ ni¿ej, a¿ on/ona znajdzie siê na dnie.)
BB, wci±¿ matowy, zamigota³. (A co wtedy?)
Ed otworzy³ siê szeroko, dok³adnie. (Pozostaj± na dnie i nie wracaj± lub zaczynaj±
wypracowywaæ drogê powrotn±. Wiêkszo¶æ z nich pozostaje na dnie.)
BB jeszcze bardziej zmatowia³.
(Wracaj ma³y do domu, na KT-95.)
BB zmatowia³ zupe³nie i ca³kowicie siê zamkn±³. Lekko migoc±c, powoli odp³ywa³
ze Stacji. Mg³a rozrzedzi³a siê, czasem dociera³y do niego czyste sygna³y, które
ignorowa³, gdy¿ nie by³y do niego adresowane.
Nagle odebra³ s³aby percept. Otworzy³ siê. Obok niego przesuwa³a siê jaka¶
istota. Zawibrowa³ i wyci±gn±³ siê.
(AA! Uda³o ci siê! wyrwa³e¶ siê. Jak...)
Postaæ, któr± zagadn±³ zatrzyma³a siê, sta³a bez ruchu. BB szybko siê odsun±³.
To nie by³ AA.
KLIK!
BB szeroko siê otworzy³. (Pomyli³y mi siê identy. To dlatego ciê zatrzyma³em.)
Powoli zwin±³em rotê i odda³em mu. (Rzeczywi¶cie, masz problem.)
Silny sygna³ przywo³ywa³ mnie do powrotu. Ja te¿ mia³em problem. Percept BB
zawis³ w pró¿ni, a tymczasem musia³em natychmiast siê wycofaæ. Wszed³em w drugie,
a potem w fizyczne cia³o, wzi±³em g³êboki oddech i zacz±³em siê zastanawiaæ
nad tym, co spowodowa³o przerwanie mojego pobytu poza cia³em. To szczeka³ pies,
prosz±c o wypuszczenie.