rozdzial_21 

po polsku


Foster Alan Dean - Przeklêci Tom 01 - Sojusznicy - Rozdzia³ 21



   
Probus mia³ robotê do wykonania i dodatkowe obowi±zki do¶æ go irytowa³y.
Spojrza³ w górê, potem dooko³a, prawym okiem zlustrowa³ naro¶l wystaj±c± w
dwóch trzecich d³ugo¶ci nakrapianego pomarañczowo korpusu.
   
- Obud¼ siê, Testus - powiedzia³.
   
Miniaturowe s³upki oczne wy³oni³y siê z fa³dów cia³ka i zal¶ni³y wilgotnie.
Potomek wyci±gn±³ siê, wykazuj±c gotowo¶æ i pos³uszeñstwo.
   
Minie jeszcze trochê czasu, a bêdzie ju¿ w pe³ni uformowany i oddzieli siê od
cia³a rodziciela. Od razu wykszta³cony i dojrza³y. Udane p±czkowanie to
wielkie szczê¶cie, ale niestety, wi±za³o siê zawsze z szeregiem niedogodno¶ci.
   
Jednak Probus by³ na tyle zdolny i bystry, ¿e dowództwo mimo to ¿yczy³o sobie
jego obecno¶ci na najbli¿szej sesji.
   
Dziwne. Niedorostek powinien mieæ spokój, du¿o spokoju. Musi nauczyæ siê
panowaæ nad swoimi uk³adami - oddechowym i krwiono¶nym.
   
Na razie mieli jeszcze trwaæ po³±czeni. Probus stara³ siê patrzeæ na sprawê
optymistycznie. Mo¿e udzia³ w spotkaniu da co¶ jego potomkowi, zawsze to
wiêcej do¶wiadczenia.
   
Malec odpowiedzia³, machaj±c miniaturowymi czu³kami, i poruszy³ mackami, które
potrafi³y obj±æ ju¿ co mniejsze przedmioty. Cztery nogi tkwi³y jeszcze w ciele
rodzica. One oddziel± siê ostatnie.
   
Pokój by³ zat³oczony. Probus odnotowa³ obecno¶æ ca³ego
dowództwa razem z sojusznicz± kadr± oficersk±. Zaj±³ miejsce z boku i
przywita³ siê z pobratymcami. Komendant wyst±pi³ przed wszystkich i
Ampliturowie uspokoili swych zmutowanych przyjació³, wydaj±c w my¶lach
stosowne polecenie.
   
Komendant przemówi³ g³o¶no. Dla wygody ogó³u przek³ada³ lotne my¶li na
chropawy jêzyk d¼wiêków.
   
- Jak wszystkim wiadomo, stracili¶my Vasarih, istnieje powa¿na gro¼ba, ¿e
stracimy te¿ Aurun. Vasarih by³a zawsze niepewn± placówk±, ale Aurun
uwa¿ali¶my ju¿ za ¶wiat opanowany. Aurunianie porzucili zdegenerowan± Gromadê
i otworzyli oczy na piêkno Celu. Jednak ostatnie wydarzenia zawróci³y ich z
drogi szczê¶cia. - Krygolici zaszemrali. Najwidoczniej o tym ostatnim nie
wiedzieli. - Gromada zyska³a nowego sojusznika, istoty wybitnie wojownicze,
³±cz±ce w jedno prymitywn± dziko¶æ i zaawansowan± technologiê. Najpierw
pojawi³y siê one na Vasarih, w niewielkiej liczbie, dlatego gotowi byli¶my
s±dziæ, ¿e s± rdzennymi mieszkañcami tego ¶wiata. Znamy ju¿ takie przypadki,
¿e na jednej planecie rozwijaj± siê dwie rasy inteligentne. Dalsze badania
dowiod³y jednak, ¿e istoty te pochodz± z jakiej¶ w³asnej planety. By³o ich
ma³o, ale i tak zdestabilizowa³y sytuacjê na Vasarih. Zaobserwowano te¿ pewne
efekty uboczne.
   
- Na przyk³ad? - spyta³ Probus, nakazuj±c jednocze¶nie potomkowi zdwoiæ
uwagê.
   
- Przy ich boku Massudzi walcz± lepiej. Te istoty maj± dar integrowania innych
wokó³ siebie. Byæ mo¿e potrafi± wp³ywaæ tak¿e na Hivistahmów i S'vanów,
chocia¿ na razie to tylko nie potwierdzona hipoteza. Tak czy inaczej, stanowi±
powa¿ne zagro¿enie. Poddanie sekcji kilku cia³ nie wyja¶ni³o wiele, wiemy
tylko tyle, ¿e ich systemy nerwowe i miê¶niowe s± rozwiniête w stopniu nie
spotykanym u ssaków. Jak mo¿na oczekiwaæ, Gromada chroni ich jak mo¿e.
Zdo³ali¶my jednak zdobyæ kilka ¿ywych okazów. One dostarczy³y nam najwiêcej
informacji. - Komendant skin±³ na Dalekowidz±cego, który zaj±³ miejsce mówcy.
   
- Okazy ujawni³y zdumiewaj±ce zdolno¶ci motoryczne, ale nic ponadto.
Wyposa¿one by³y w standardowe uzbrojenie Gromady. ¯adnej superbroni, nic,
czego by¶my ju¿ nie znali.
   
- Zwyciê¿ali¶my na Vasarih - odezwa³ siê krygolicki oficer - gdy nagle
pojawi³y siê te istoty. Stosuj± nietypowe metody
walki. Taktyka i strategia Massudów jest dla nas czytelna, ale z nimi jest
inaczej. Ich dzia³ania pozbawione s± logiki, a nawet elementarnego rozs±dku.
Mo¿na uznaæ ich za szalonych. S± gotowi do osobistych po¶wiêceñ i zupe³nie
nieobliczalni.
   
Dalekowidz±cy poczeka³ chwilê, a¿ umys³ Krygolita odzyska równowagê.
   
- Nie uda³o siê dot±d sformu³owaæ w³a¶ciwych kryteriów oceny tych istot. Ka¿dy
ich oddzia³ zdaje siê zachowywaæ inaczej i jakby niezale¿nie od woli wspólnego
dowództwa. W rezultacie nie mo¿na praktycznie wyprzeæ ich z utraconego terenu.
Silni fizycznie, w zdumiewaj±cym tempie opanowuj± systemy broni Gromady, choæ
nie s± zbyt odporni.
   
G³os zabra³ nastêpny Krygolit.
   
- Aurun mo¿emy uznaæ za stracony. A ju¿ czuli¶my siê tam bezpiecznie.
Potrzebujemy rady, Najmêdrsi. Pora na decyzje taktyczne.
   
- Decyzje zapadn± - mruknê³o jednocze¶nie kilku Ampliturów.
   
- Czas na O¶wiecenie - odezwa³ siê Komendant. Tylne drzwi stanê³y otworem,
wszystkie oczy spojrza³y na dwóch wyj±tkowo olbrzymich Molitarów prowadz±cych
miêdzy sob± nieco tylko ni¿sz±, lecz znacznie szczuplejsz± Massudkê. Zatrzyma³a
siê równo z eskort± i omiot³a spojrzeniem ca³y kr±g obcych. Ze zdumieniem
odnotowa³a obecno¶æ Ampliturów, z których jeden mia³ nawet niebawem rodziæ.
Po¿a³owa³a, ¿e nie ma ¿adnej broni. Wiedzia³aby jak jej u¿yæ. Rêce krêpowa³a
jej szybko schn±ca pianka.
   
- Po co mnie przyprowadzili¶cie? - spyta³a, otrzymawszy translator. - Czego
chcecie? W±tpiê, by¶cie chcieli nara¿aæ swe cenne skóry na szwank.
   
- Przecie¿ wiesz, ¿e nie cierpimy przemocy - upomnia³ j± Dalekowidz±cy.
   
- Chcesz powiedzieæ, ¿e wolicie wyrêczaæ siê innymi w walce?
   
- S³u¿ymy sprawie na miarê naszych mo¿liwo¶ci. - Dalekowidz±cy podszed³ do
wiê¼nia. - Wcale nie potrzebujemy stra¿ników, by siê z tob± spotykaæ.
   
Massudka odwróci³a spojrzenie od piêknych, czarnych oczu Amplitura.
   
- Nie zamierzamy ciê zabiæ - szepn±³ Komendant. - Chcemy tylko poznaæ prawdê.
Mieli¶my ostatnio pewne k³opoty na Vasarih.
   
- K³opoty! Stracili¶cie Vasarih - odpar³a Massudka z pasj± i z³ote b³yski
mignê³y w jej szarych oczach.
   
- Do pewnego stopnia masz racjê - przyzna³ Amplitur. - Ale to nie za wasz±
przyczyn±, tylko tych nowych istot. Wy te¿ znale¼li¶cie kogo¶, kto walczy za
was, zatem nie feruj pochopnych ocen.
   
Dziewczyna szarpnê³a siê w pêtach.
   
- Massudzi walcz± razem z Ziemianami. To nasza wspólna wojna.
   
- Nie mo¿emy na to pozwoliæ. - Komendant machn±³ wymownie czu³kiem. - Te
istoty dzia³aj± nazbyt skutecznie. Owszem, podejdziemy do nich z nasz± zwyk³±
cierpliwo¶ci±, damy im szansê jak wszystkim, ale po co mamy siê cofaæ, je¶li
mo¿emy uczyniæ krok do przodu. Chcemy, aby¶ powiedzia³a nam wszystko, co o
nich wiesz.
   
- Jasne, ¿e chcecie - odpar³a Massudka, jednak nie tak pewnie jak przedtem, i
spojrza³a na innego Amplitura, który sta³ nieruchomo za Komendantem.
   
Ten wycofa³ siê i zrobi³ miejsce Probusowi. Massudka próbowa³a odsun±æ siê,
ale trafi³a plecami na zwalistego Molitara. Probus skoncentrowa³ siê. Na
chwilê zapad³a cisza. Potem pojmana jakby omdla³a, oczy uciek³y jej w g³±b
czaszki, nos, uszy i baczki znieruchomia³y.
   
Umys³ ma czysty jak bia³a karta, pomy¶la³ Probus. Gotowy do nauki. ¯adnych
barier, uprzedzeñ, zahamowañ.
   
To by³o o wiele prostsze ni¿ zwyk³e przes³uchanie. Nie marnowa³o siê czasu na
pertraktacje z wiê¼niem, nie trzeba by³o wys³uchiwaæ przekleñstw czy
protestów. Umys³ Massudki reagowa³ jak ka¿dy inny.
   
Gdy by³o ju¿ po wszystkim, Probus zwolni³ u¶cisk. Massudka zadr¿a³a i prawie
upad³a, ale Molitar j± podtrzyma³. Probus wyja¶ni³ jeszcze sens zabiegu
potomkowi i cofn±³ siê miêdzy pozosta³ych piêciu Ampliturów, z którymi przez
ca³y czas pozostawa³ w kontakcie my¶lowym.
   
- We¼cie j± teraz i dobrze traktujcie - powiedzia³ Komendant. - To dobry
umys³, którego¶ dnia pos³u¿y Celowi.
   
- Ziemian jest mniej ni¿ my¶leli¶my - odezwa³ siê jeden z szóstki.
   
- Tym dziwniejszymi jawi± siê ich dokonania - zauwa¿y³ Probus.
   
- Nie wolno nam lekcewa¿yæ tego niebezpieczeñstwa. - Komendant wyra¼nie lêka³
siê czego¶. Niecierpliwi³ siê, aby podj±æ dzia³anie. - Gromada bêdzie kry³a
po³o¿enie ich macierzystego ¶wiata. Ta Massudka wiedzia³a tylko, ¿e Ziemianie
pochodz± z jakiej¶ nader odleg³ej okolicy.
   
- Uzyskanie tej infomacji bêdzie nas wiele kosztowa³o - stwierdzi³ senior
grupy.
   
- Owszem, ale sytuacja tego wymaga - powiedzia³ Komendant. - Za wszelk± cenê
musimy powstrzymaæ rozprzestrzenianie siê tej zarazy. Czekam na propozycje.
   
Krygolici, Aszreganie i Molitarowie stali cierpliwie i czekali, a¿
Ampliturowie zakoñcz± naradê. Po ruchach czu³ków i szypu³ek ocznych mo¿na siê
by³o zorientowaæ, ¿e dyskusja ma burzliwy przebieg. Jednak co przynios³a, tego
nikt poza samymi Ampliturami nie wiedzia³.
   
W koñcu Komendant przemówi³.
   
- Ta rasa nie zna technologii Gromady. Na ¶wiecie zwanym Motar za³o¿ono bazê
szkoleniow± dla Ziemian. Prawie nie nadzorowali¶my dot±d tej planety, teraz
wysi³ki zostan± wzmo¿one. Trzeba dowiedzieæ siê jak najwiêcej o tych istotach,
sk±d pochodz± i czemu walcz± u boku obarczonych dewiacj± Massudów.
   
- Wszystkie nasze niepowodzenia s± przej¶ciowe. ¯adna przegrana nie jest
ostateczna - dopowiedzia³ Probus. - Poradzimy sobie z tym, jak ze wszystkim w
naszej historii. Zdwoimy wysi³ki, aby pokonaæ niebezpieczeñstwo.
   
Ampliturowie przekazali podw³adnym sygna³, ¿e narada dobieg³a koñca. Tamci
podziêkowali i zaczêli wychodziæ. Po drodze dyskutowali zawziêcie nad tym, co
w³a¶nie widzieli. Uprzednia niepewno¶æ zniknê³a bez ¶ladu, jej miejsce zaj±³
¶wie¿y zapas entuzjazmu. Po czê¶ci prawdziwego, po czê¶ci sterowanego, ale
przecie¿ Ampliturowic nie mogli pozwoliæ, aby ich sojusznicy czuli siê
nieszczê¶liwi.


Strona g³ówna
   
Indeks
   
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pajaa1981.pev.pl